- Żyjemy w kraju, gdzie ponad połowa obywateli zarabia mniej niż 4 tys. zł brutto. W takich warunkach podnoszenie wynagrodzeń klasie politycznej jest po prostu nieprzyzwoite - mówi posłanka. Lewica zgłosiła projekt ustawy, by podwyżki dostali pracownicy budżetówki.
- Zgłosimy projekt, zgodnie z którym wysokość wynagrodzeń posłów i urzędników będzie zapisana wprost w ustawie i cofniemy rozporządzenie Andrzeja Dudy - mówi Małgorzata Tracz, posłanka Koalicji Obywatelskiej. Również Lewica jest krytyczna wobec podwyżek.
Podwyżki dla polityków skomentował we Wrocławiu Mateusz Morawiecki. - To potraktowanie parlamentarzystów tak, jak każdej innej grupy zawodowej - stwierdził premier.
Burmistrz Kłodzka Michał Piszko zrezygnował z członkostwa w Platformie Obywatelskiej. Nie może pogodzić się z tym, że posłowie jego partii w Sejmie głosowali za podwyżkami dla siebie.
Posłowie Marek Dyduch i Krzysztof Mieszkowski nie przepraszają wyborców, że poparli projekt PiS dotyczący podwyżek. Jeden mówi, że nie wykonuje pracy społecznej, a drugi, że czasami trzeba głosować przeciwko własnemu elektoratowi.
Przemysław Czarnecki (PiS), tłumaczący konieczność podwyżek poselskich uposażeń zrównaniem ich ze standardami europejskimi, przez całą poprzednią kadencję do sejmowej mównicy dowędrował raptem cztery razy. Od ostatnich wyborów ta sztuka powiodła mu się tylko raz. Takich sejmowych leni jest więcej.
- Sprawa podwyżek dla polityków to prowokacja PiS wymierzona w opozycję. Mam nadzieję, że senatorowie ten niedobry przepis odrzucą - mówi "Wyborczej" Grzegorz Schetyna, były przewodniczący PO. Odrzucenie projektu rekomenduje senatorom również obecny zef PO Borys Budka.
Copyright © Agora SA