Rosjanin Mikołaj Jerofiejew uciekł z fermy drobiu w podwrocławskich Lisowicach po 23 latach pracy w nieludzkich warunkach. Jego pełnomocnik oczekiwał od drobiarki po milionie złotych za każdy rok, ale sąd był dla niej o wiele bardziej łaskawy.
- Tego dnia kazano nam pracować w zakładzie 16 godzin bez uprzedzenia. To było już za dużo i powiedzieliśmy, że wracamy do domu - opowiada mi Juan z Kolumbii. I pokazuje w telefonie nagranie, na którym wściekły kierownik wymachuje pistoletem.
Nikt nie przypuszczał, że wolny czas spędzają na internetowych czatach i w agencjach towarzyskich, gdzie szukają prostytutek. Wrocławscy policjanci handlowali kobietami najpierw samodzielnie, później współpracując z międzynarodową szajką.
Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia-Krzyki Zachód skierowała do Sądu Okręgowego we Wrocławiu akt oskarżenia przeciwko 61-letniemu obywatelowi Ukrainy Wasylowi H. oskarżonemu o handel ludźmi i gwałty.
Mikołaj Jerofiejew, Rosjanin, który przez 23 lata był traktowany jak niewolnik na fermie drobiu pod Legnicą, dostał w czwartek 20 stycznia polskie obywatelstwo. Jego byli "pracodawcy" stanęli już przed sądem pod zarzutem handlu ludźmi. Grozi im do 15 lat więzienia.
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia wobec małżeństwa, które przez 23 lata przetrzymywało na swojej fermie drobiu Rosjanina. Wykorzystywało go do pracy.
Sześcioro członków jednej rodziny zostało skazanych przez wrocławski sąd na więzienie bez zawieszenia. Za to, że wykorzystywali krytyczne położenie ludzi, wywozili ich do Wielkiej Brytanii, tam zabierali im dokumenty i nie wypłacali pieniędzy.
Handel ludźmi. Rosjanin przyjechał do Polski za pracą. Dostał ją na fermie drobiu, ale przez 23 lata nikt mu za nią nie płacił.
Agnieszka M. kontrolowała trzy firmy budowlane. Sprowadzała pracowników za pośrednictwem ukraińskich agencji zatrudnienia. Gdy docierali do Polski, zabierała im paszporty i nie wypłacała pieniędzy. Sąd uznał ją za winną handlu ludźmi.
- Przekazywanie dzieci nielegalnie, bez zostawiania w papierach śladu po biologicznych rodzicach, nie było żadnym problemem - mówi Bożena Łojko, która pomaga osobom nielegalnie adoptowanym w odszukaniu biologicznych rodzin.
Materiał genetyczny od 27-letniej Amerykanki, która sądzi, że może być zaginioną 26 lat temu w Legnicy Moniką Bielawską, będzie musiał być wysłany do Polski. Policja próbkę DNA matki już otrzymała.
Zaczął się proces rodziny, której członków oskarżono o handel ludźmi. Mieli skrzywdzić dziesięć osób.
Sprowadzili do Polski 76 obywateli Filipin. Obiecywali im wysokie wynagrodzenie, zabierali im paszporty, a posłuszeństwo wymuszali groźbami.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.