Przyjaciołom posyłał pocałunki w obolałe od metafizycznej żądzy pępuszki. Wrogów odznaczał orderami małego gówienka. Kochanki zachęcał: "zróbmy coś piekielnego", żeby potem tłumaczyć z uroczą beztroską: "Nie jest moją winą, że jestem taki. Trzeba się z tym pogodzić".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.