"Marsz Polaków", który 11 listopada 2023 r. przeszedł przez Wrocław, nie został rozwiązany mimo antyukraińskich i antyżydowskich haseł oraz przemówień. Jednak jest zawiadomienie do prokuratury na Roberta Piskorskiego - organizatora marszu, który w tej funkcji zastąpił Jacka Międlara.
Marsz Polaków - tak narodowcy nazwali swoją manifestację we Wrocławiu z okazji 11 listopada. Obserwatorzy wydali im dwa ostrzeżenia. W czasie marszu można było wśród polskich flag zobaczyć też czarne flagi z krzyżami celtyckimi. - Nasi wrogowie kochają Polaków łatwych do zmanipulowania, którzy podczas nie naszej wojny przyjmowali pod swój dach obcych, w swojej bezmyślności przyczyniając się do procesu ukrainizacji Polski - mówiła Katarzyna Sokołowska.
Byłemu księdzu Jacekowi M. zarzucono, że podczas manifestacji we Wrocławiu znieważył Tadeusza Mazowieckiego słowami "ten komunistyczny parch". Ale powinien też odpowiedzieć za inne słowa nawołujące do nienawiści czy znieważenie Żydów.
Będzie śledztwo w sprawie zatrzymania byłego księdza, narodowca Jacka Międlara. Póki co dwie wrocławskie prokuratury rejonowe spierają się, która z nich powinna badać sprawę.
Przed marszem narodowców we Wrocławiu, który ma się rozpocząć 11 listopada 2022 o godz. 16, organizacje społeczne wzywają prezydenta miasta Jacka Sutryka, by rozwiązał zgromadzenie, jak tylko znów okaże się, że jego uczestnicy nawołują do nienawiści ze względu na narodowość.
Marsz zatytułowany "Polak w Polsce gospodarzem" przejdzie 11 listopada przez Wrocław pod wodzą skazanego za nawoływanie do nienawiści nacjonalisty Jacka Międlara. Były ksiądz już promuje go także innym hasłem: "Stop ukrainizacji Polski".
Wrocławskie Prawo i Sprawiedliwość zgłasza pretensje do prezydenta Jacka Sutryka, że marsz narodowców 11 listopada rozwiązano podczas hymnu. Pyta: "Czy nie sądzi pan, że mogło to doprowadzić do wybuchu agresji?".
Marsz narodowców 11 listopada 2021 r. został rozwiązany przez wrocławski magistrat. Powodem były race odpalone przez uczestników pod koniec zgromadzenia. Mimo agresywnych, nacjonalistycznych haseł, które padały w trakcie marszu, sam pochód przebiegał względnie spokojnie. Tłum - po rozwiązaniu zgromadzenia - rozszedł się, nie było starć z policją.
Wrocławski magistrat rozwiązał marsz narodowców - pod hasłem "Polska antybanderowska" - który prowadził w czwartek 11 listopada przez Wrocław były ksiądz Jacek M., nacjonalista kazywany za mowę nienawiści.
"Żydowscy komuniści gorsi niż naziści" i "Precz z żydowską okupacją" - krzyczeli dwa lata temu narodowcy na marszu we Wrocławiu. Magistrat złożył doniesienie, ale prokuratura uznała, że tego rodzaju hasła to krytyka gruntująca patriotyzm.
Publiczne nawoływanie do nienawiści wobec osób narodowości żydowskiej i nawoływanie do czynnej napaści na funkcjonariuszy policji zabezpieczających Marsz Narodowców - m.in. takie zarzuty usłyszał kilka dni temu były ksiądz Jacek M.
Prokuratura najpierw postawiła ojcu-narodowcowi zarzuty za przepychanki z policją z dzieckiem na ręku, ale potem je wycofała. Sprawa zajął się też sąd rodzinny.
Choć policja zaraz po burdach na marszu narodowców we Wrocławiu zatrzymała 14 osób, a 20 poszukiwała, to przed sądem karnym stanęło ledwie pięciu mężczyzn. I dostali łagodne wyroki.
Race, nóż i szabla - m.in. z takimi przedmiotami przyszli na marsz narodowców "prawdziwi patrioci". Wrocławska policja zatrzymała 11 mężczyzn. 145 wylegitymowała.
Marsz narodowców nie został we Wrocławiu zamieniony w przejazd przez miasto jak w Warszawie. Wzięło w nim udział kilka tysiący osób, mimo to policja nie próbowała rozwiązać zgromadzenia.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie zgodził się na marsz narodowców z powodu epidemii koronawirusa. Czy tak samo postąpi Wrocław?
Z powodu nienawistych haseł i obecności rac magistrat rozwiązał w zeszłym roku Marsz Niepodległości. Sąd uważa, że było to niezgodne z prawem. Narodowcy domagają się odszkodowania, a magistrat zapowiedział, że się odwoła od wyroku.
- Sąd drugiej instancji potwierdził, że "głoszone były hasła oraz slogany o charakterze ksenofobicznym" (np. "ukraińska krew to wroga krew", "przeklęta swołocz") i takie hasła nie mogą podlegać ochronie wolności słowa - poinformował pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii. Miasto słusznie rozwiązało więc marsz narodowców.
- Prawo do manifestowania jest jednym z podstawowych praw konstytucyjnych. Ale to nie oznacza, że manifestujący mogą łamać prawo - mówi Bartłomiej Ciążyński. Rozmowa z doradcą społecznym prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii.
Samorządy dużych miast od lat mają problem z marszami nacjonalistów i nienawiścią na ulicach. Tymczasem jest pod ręką proste rozwiązanie, z którego od roku korzysta Wrocław. Skutecznie.
Wrocławscy policjanci wytypowali 12 kolejnych osób podejrzewanych o naruszenie prawa podczas wrocławskiego marszu organizowanego przez narodowców.
W Sądzie Okręgowym we Wrocławiu toczy się sprawa przeciwko znanemu z antysemickich wypowiedzi Jackowi Międlarowi i skazanemu za spalenie kukły Żyda Piotrowi Rybakowi. Chodzi o zlekceważenie rozwiązania marszu narodowców w listopadzie 2018 r.
Rzecznik Praw Obywatelskich wszczął postępowanie wyjaśniające ws. marszu narodowców we Wrocławiu oraz rozwiązanej kontrmanifestacji w Warszawie. Jacek MIędlar skarżył się, że decyzja o rozwiązaniu marszu miała być "zaplanowaną prowokacją", po której "na ulicy lała się krew ".
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił decyzję sądu okręgowego i uznał, że prezydent miał rację, rozwiązując marsz narodowców w 2018 r. To prawomocne postanowienie.
Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk w niedzielę, trakcie podsumowania roku swoich rządów, odniósł się do marszu narodowców z 11 listopada. - Szlag mnie trafia - powiedział - kiedy jakieś bandziory wykrzykują, kto jest Polakiem, a kto nie.
Marsz narodowców we Wrocławiu. Policja opublikowała wizerunki 10 osób podejrzewanych o naruszenie prawa podczas wrocławskiego marszu narodowców. Funkcjonariusze proszą o pomoc w ich identyfikacji.
Wydarzenia podczas marszu narodowców we Wrocławiu skłoniły aktywistów do dyskusji na temat faszyzmu. Jego definicja podzieliła samych prelegentów. W spotkaniu wzięli udział Marta Lempart, Marta Stożek i Przemysław Witkowski.
Rodzice 4-letniego chłopca, którzy 11 listopada 2019 r. brali udział w marszu narodowców, usłyszeli zarzuty. Ojciec z dzieckiem na ramionach po rozwiązaniu marszu narodowców atakował policjantów.
Grzegorz Braun chce wiedzieć, czy Wrocław należy jeszcze do Polski, bo ludzie są tam bici, gazowani, zamykani. Pytanie zadane z mównicy sejmowej jest dziwne, bo przecież Braun od dawna głosi, że mieszkamy w "kondominium niemiecko-rosyjskim pod tymczasowym zarządem żydowskim".
Po rozpędzeniu marszu narodowców należy spodziewać się aktów zemsty. Być może ściągną tu wsparcie z innych miast, by pokazać, że stanowią tu realną siłę - mówi prof. Dariusz Doliński, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS
Mężczyzna z kilkuletnim dzieckiem na ramionach po rozwiązaniu marszu narodowców atakował policjantów. Nie przejmował się rzucanymi butelkami i racami ani rozpylonym gazem. W jego sprawie zostało złożone zawiadomienie na policję i do sądu rodzinnego.
We wrocławskiej prokuraturze zakończyły się przesłuchania osób, które zostały zatrzymane 11 listopada po marszu narodowców. Jedenaście osób usłyszało zarzuty. Dwie nastolatki odpowiedzą za znieważenie funkcjonariuszy.
- Nie wierzyłam, że to się stanie, i dałam temu wyraz na Twitterze. I cieszę się, że mogę za ten mój brak wiary przeprosić i pogratulować Jackowi Sutrykowi - tak Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet komentuje decyzję o rozwiązaniu marszu narodowców.
"W momencie odśpiewywania hymnu narodowego policja użyła armatek wodnych. Co znamienne, na początek wycelowano nią w Jacka Międlara zachęcającego uczestników marszu do głośnego śpiewania Mazurka Dąbrowskiego" - tak Jacek Międlar pisze o wczorajszym rozwiązanym marszu narodowców.
Około stu mieszkańców Wrocławia w ramach pokojowej kontrmanifestacji czekało wczoraj na kładce nad ul. Legnicką na marsz narodowców. - Nic jednak bardziej nie cieszy, niż to, że się nie doczekaliśmy i marsz nienawiści nie przeszedł przez miasto - mówi Ewa Trojanowska z Obywateli RP.
Wrocławski magistrat złoży trzy zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Dotyczą m.in. zachowania Jacka Międlara i grupy osób, która po rozwiązaniu marszu towarzyszyła mu na wrocławskim Rynku. Pod ratuszem lżyli prezydenta, a Międlar wyraził "nadzieję", że urzędnicy i policjanci niedługo zostaną publicznie zlinczowani.
Manifestacja narodowców z okazji 11 listopada słusznie została rozwiązana. Bo skandowano na niej złe słowa, a jak obiecywał prezydent naszego miasta - Wrocław nie będzie puszczał mimo uszu słów niosących nienawiść.
Trzonem marszu narodowców w Święto Niepodległości są osoby dojeżdżające z podwrocławskich miejscowości. Jest on dla nich okazją, żeby "odzyskać miasto choć na jeden dzień". Trzeba z nimi nawiązać dialog - przekonuje rzecznik praw obywatelskich.
Ewa Trojanowska i Miłosz Kłosowicz, których policja postawiła przed sądem za blokowanie marszu narodowców we Wrocławiu, niewinni. Przedstawiciel policji nawet nie stawił się na rozprawie. Trojanowska: - Uporczywe drążenie tej sprawy, to marnotrawienie naszych pieniędzy.
Jest prawomocne orzeczenie sądu apelacyjnego: 1 marca władze Wrocławia miały prawo rozwiązać marsz narodowców.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.