Dwa doniesienia przeciwko organizatorom ostatniego marszu ku czci "żołnierzy wyklętych" - byłemu księdzu Jackowi Międlarowi i hersztowi wrocławskich kiboli Romanowi Zielińskiemu - złożyli w prokuraturze przedstawiciele magistratu.
"To my jesteśmy gospodarzami w tym mieście, my Polacy!", "Żydowscy komuniści gorsi niż naziści", "Precz z żydowską okupacją" - m.in. takie hasła wykrzykiwali narodowcy podczas marszu z okazji Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Obserwatorzy po dwóch ostrzeżeniach rozwiązali zgromadzenie.
Manifestację "Pamiętamy o bohaterach, nie gloryfikujemy zbrodniarzy" zorganizowali dzisiaj pod pomnikiem rotmistrza Witolda Pileckiego Obywatele RP. Zaraz po nich wyruszyli tu narodowcy, których były ksiądz Jacek Międlar zachęcał przed marszem, by "się uzbroili".
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych alarmuje, że przed piątkowym marszem z okazji Dnia Żołnierzy Wyklętych, były ksiądz Jacek Międlar nawołuje do agresji.
- Podczas marszów nacjonalistów, które rozciągały się na kilkaset metrów, jeden obserwator nie był w stanie widzieć wszystkiego. Teraz jest więc ich kilku, wysyłamy również prawnika - o tym, jak miasto chce walczyć z ksenofobią i nienawiścią, opowiada Bartłomiej Ciążyński, nowy doradca prezydenta.
W Dniu Żołnierzy Wyklętych wrocławscy nacjonaliści planują dziś marsz przez miasto, który ma się zakończyć pod pomnikiem rotmistrza Witolda Pileckiego. Będzie tam m.in. były ksiądz, Jacek Międlar, głoszący nienawistne hasła antysemita.
Były przyjaciel Pawła Kukiza, gość konwencji Prawa i Sprawiedliwości, razem ze Zbigniewem Ziobrą i Patrykiem Jakim śpiewał "żeby Polska była Polską". Spalił kukłę Żyda na wrocławskim Rynku i protestował przed muzeum Auschwitz w 74. rocznicę wyzwolenia obozu, krzycząc "Czas walczyć z żydostwem!". Kim jest Piotr Rybak?
Były ksiądz Jacek Międlar wniósł prywatny akt oskarżenia przeciwko liderce Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marcie Lempart za to, że nazwała go m.in. "bandytą" i "neofaszystą". Na wtorkowej rozprawie zeznawały Obywatelki RP.
Śmierć prezydenta Pawła Adamowicza to tragiczny dowód na to, że pobłażanie rozpowszechnianiu nienawiści prowadzi do koszmaru. W ostatnich latach przyzwalały na nią media, politycy i prokuratura, również wrocławska.
Wojciech Mazowiecki, syn premiera pierwszego niekomunistycznego rządu, złożył zawiadomienie w sprawie wystąpienia Jacka Międlara podczas demonstracji narodowców 13 grudnia. Postępowanie wszczyna też wrocławska prokuratura.
Krzysztof Mieszkowski, krytyk teatralny, dziennikarz i były dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, a obecnie poseł Nowoczesnej, złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez organizatorów demonstracji środowisk nacjonalistycznych 13 grudnia we Wrocławiu. Zawiadomienie dotyczy m.in. Jacka Międlara.
Dopiero we wtorek prezydent Wrocławia ma złożyć zawiadomienie do prokuratury w sprawie czwartkowej demonstracji narodowców, podczas której Jacek Międlar spalił portret Tadeusza Mazowieckiego. - Zwłoka wynika z analizy materiału - tłumaczy Jacek Sutryk.
Prezydent Wrocławia jednak złoży doniesienie do prokuratury ws. demonstracji narodowców, podczas której Jacek Międlar spalił portret Tadeusza Mazowieckiego i nazwał go "komunistycznym parchem". Jacek Sutryk apeluje też do rządzących, aby zmienili prawo dotyczące zgromadzeń.
W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego na manifestacji kiboli i nacjonalistów były ksiądz Jacek Międlar kolejny raz posługiwał się mową nienawiści i kolejny raz szczuł na Żydów. I kalał pamięć Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego niekomunistycznego premiera w dawnym bloku wschodnim, nazywając go "komunistycznym parchem" i paląc jego portret.
Członkowie Unii Europejskich Demokratów zapowiedzieli, że złożą do prokuratury doniesienie na Jacka Międlara, który podczas czwartkowej demonstracji spalił zdjęcie Tadeusza Mazowieckiego i nazwał go "komunistycznym parchem".
Podczas manifestacji nacjonalistów w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego jej uczestnicy lżyli m.in. Tadeusza Mazowieckiego i spalili fotografię z jego wizerunkiem. Władze Wrocławia nie reagują.
Jacek Międlar spalił we Wrocławiu zdjęcie pierwszego niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego. Nazwał go przy tym "zdrajcą" i "parchem". Datę swego haniebnego "wyczynu" ten rówieśnik polskiej wolności (rocznik 1989) wybrał nieprzypadkową: 13 grudnia, rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Zrobił to, jak zwykle, w asyście policji i służb porządkowych.
Podczas demonstracji narodowców, która miała uczcić pamięć ofiar stanu wojennego, Jacek Międlar nazwał Lecha Wałęsę "komunistycznym zdrajcą". Z kolei Tadeusza Mazowieckiego określił "komunistycznym parchem"i spalił jego portret.
- Sporo ludzi idzie w takim marszu z pobudek psychologiczno-społecznych, niekoniecznie ideologicznych. Ich nie interesują hasła, tylko bycie w gromadzie, ze "swoimi", dla których Polska też ma być wielka i wspaniała - tłumaczy psycholożka społeczna.
- Jeżeli pod pozorem świętowania suwerenności odbywa się zgromadzenie, w którym nawołuje się do nienawiści do drugiego człowieka, to osoba wierząca powinna z takiego wiecu zrezygnować. Uczestnicząc w nim, wyrażamy poparcie dla haseł, które na nim padają - mówi ks. Rafał Kowalski, rzecznik wrocławskiego arcybiskupa.
Wrocławska policja opublikowała wizerunki kolejnych poszukiwanych uczestników organizowanego przez Jacka Międlara i Piotra Rybaka marszu, który 11 listopada przeszedł przez Wrocław. Są podejrzewani o odpalenie rac.
Ulicami Wrocławia przeszedł Marsz Polski Niepodległej. Były ksiądz znany z antysemickich poglądów Jacek Międlar nazwał go "marszem polskich dumnych panów". Narodowcy obrzucili racami i butelkami kontrmanifestację, raniąc m.in. policjanta. Marsz został rozwiązany, ale organizatorzy się tym nie przejęli.
Marsz narodowców może legalnie przejść przez Wrocław. W sobotnie południe Sąd Apelacyjny we Wrocławiu oddalił zażalenie prezydenta Dutkiewicza.
Prezydent Dutkiewicz złożył odwołanie od postanowienia sądu, który w czwartek uchylił zakaz zorganizowania Marszu Polski Niepodległej.
- Bez względu na to, jaka byłaby decyzja sądu, to i tak marsz by się odbył. To my, Polacy, jesteśmy gospodarzami w tym mieście - stwierdził podczas spotkania z dziennikarzami były ksiądz Jacek Międlar. W czwartek sąd uchylił decyzję prezydenta Dutkiewicza, który zakazał Marszu Polski Niepodległej.
Wrocławski sąd uwzględnił odwołanie Piotra Rybaka i uchylił decyzję prezydenta Dutkiewicza, który zakazał Marszu Polski Niepodległej.
Trwa batalia o niedzielny marsz organizowany przez narodowców. Jeśli w czwartek sąd przychyli się do argumentów magistratu i podtrzyma jego zakaz, nacjonaliści będą zbierać się na pikietach. Jeśli jednak na marsz zezwoli, miasto obiecuje monitorować go w sposób szczególny. I rozwiązać w przypadku najdrobniejszego nawet przypadku łamania prawa.
Były ksiądz Jacek Międlar i podpalacz kukły Żyda Piotr Rybak złożyli w sądzie odwołanie od decyzji prezydenta Dutkiewicza, który zakazał organizowanego przez Rybaka Marszu Polski Niepodległej. Sąd ma teraz 24 godziny, aby odwołanie rozpatrzyć.
Prezydent Rafał Dutkiewicz zakazał Marszu Polski Niepodległej, organizowanego przez podpalacza kukły Żyda Piotra Rybaka. - Decyzję podjąłem po zasięgnięciu opinii policji i w porozumieniu z prezydentem elektem Jackiem Sutrykiem - tłumaczy Dutkiewicz.
Sprawa Jacka Międlara została wycofana z sądu, a wyrok dla podpalacza kukły Żyda obniżono na wniosek... prokuratury.
W sobotę przez centrum miasta przeszedł Marsz Równości. Kontrdemonstracje zorganizowali m.in. ONR i Młodzież Wszechpolska, na sobotnim wiecu byli m.in. Jacek Międlar i Piotr Rybak. Doszło nawet do przepychanek, jednak policja nie rozwiązała zgromadzenia nacjonalistów.
Wrocławski Marsz Równości po raz 10. wyruszył ulicami miasta. Uczestnicy spotkają się na nim pod hasłem "Wspólnie w imię miłości".
Marta Lempart określiła byłego księdza m.in. "bandytą" i "neonazistą" przed ubiegłorocznym Marszem Niepodległości. Międlar poczuł się znieważony i ją pozwał.
Jako obywatelka miasta Wrocławia, honorowa zresztą, czuję się w obowiązku zabrać głos w sprawie wypowiedzi p. Lempart - nieobliczalnej i niewybaczalnej! - o której na łamach "Wyborczej" już w numerze z 6 sierpnia pisał red. Jacek Harłukowicz.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku na wniosek wrocławskich śledczych wznawia śledztwo w sprawie byłego księdza Jacka Międlara. Sprawdzi, czy nawoływał do nienawiści podczas kazania w tamtejszej katedrze.
Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, przywódczyni ulicznych protestów w obronie demokracji, zarzuciła prezydentowi Wrocławia Rafałowi Dutkiewiczowi tchórzostwo i sprzyjanie faszystom. "Zrobił wszystko, aby nazista Jacek Międlar mógł bawić się na wrocławskim Rynku" - stwierdziła.
Tylko niewiele ponad pół godziny trwał w w sobotę legalny wiec Jacka Międlara na wrocławskim Rynku. Ale choć został oficjalnie rozwiązany, policja nie wyegzekwowała tej decyzji. Sam Międlar może jesienią ubiegać się o prezydenturę Wrocławia.
Przez pół godziny eks-ksiądz Jacek Międlar głosił na wrocławskim Rynku swoje tezy o "żydowskich mordercach" i "przedsiębiorstwie Holocaust". Potem jego wiec został oficjalnie rozwiązany przez przedstawiciela magistratu. A jednak trwał w najlepsze, a policjanci nie interweniowali.
"Nie ma zgody na antysemityzm w przestrzeni publicznej" - pisze Razem Wrocław i zachęca, by dziś przyjść na pl. Solny, gdzie odbędzie się kontrdemonstracja do spotkania organizowanego przez Jacka Międlara.
Zaproszenie Jacka Międlara, nawołującego do nienawiści antysemity, na promocję jego książki do Klubu Pieśniarzy wywołało oburzenie wielu wrocławian, w tym miłośników klubu. Pieśniarze swej decyzji bronili, zasłaniając się wolnością słowa, ale ostatecznie ze spotkania się wycofali
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.