Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła wyniki kontroli po zatruciu Odry, do którego doszło latem 2022 r. - Państwo polskie nie było przygotowane. Nie zareagowało właściwie na masowe śnięcie ryb. To wierzchołek góry lodowej - mówił prezes NIK Marian Banaś.
- To nie pierwszy taki armagedon - mówią wędkarze, kiedy razem oglądamy martwe ryby wyciągnięte na brzeg Jeziora Koskowickiego pod Legnicą. W ciągu zaledwie trzech dni wyłowili ich ponad cztery tony, a to jeszcze nie koniec.
W Jeziorze Koskowickim niedaleko Legnicy pływają tysiące martwych ryb. Jezioro jest rezerwatem przyrody z chronionymi gatunkami ryb i największym na Śląsku naturalnym trzcinowiskiem.
Niewykonalny jest natychmiastowy zakaz zrzutów wód dołowych w górnictwie, ale powinno się zapewnić pomoc techniczną i finansową do wdrażania rozwiązań na rzecz odsalania. Zamiast tego przez rok było krycie tematu, manipulowanie informacją i próby wmówienia, że była to katastrofa naturalna, w której człowiek nie odegrał roli - mówi ekspert Piotr Nieznański.
Patrol straży miejskiej znalazł martwe ryby w fosie na odcinku od pl. Orląt Lwowskich do ul. Świdnickiej we Wrocławiu na Starym Mieście i Przedmieściu Świdnickim. To nie pierwsza taka sytuacja w tym roku. Podobnie było w kwietniu.
Przez 40 dni uczestnicy Marszu dla Odry mają zamiar przejść łącznie około tysiąca kilometrów, towarzysząc rzece od jej źródła do ujścia. W sobotę, 6 maja, manifestowali we Wrocławiu.
Według wojewody dolnośląskiego sytuacja na zbiorniku Czernica, w którym odkryto złote algi, przeczy dotychczasowym ustaleniom naukowców. - Wody są tam stosunkowo mało zasolone. Istotny okazuje się czynnik biologiczny związany z fosforem i azotem, czyli ścieki komunalne - powiedział na briefingu prasowym.
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska poinformował o wstępnych wynikach badań wody ze zbiornika Czernica pod Wrocławiem, z którego wyłowiono 100 kg śniętych ryb. Wiadomo już, że w wodzie wykryto niewielkie ilości "złotej algi".
Przyczny śnięcia ryb raczej nie jest raczej związane z toksynami złotych alg, powiedział wojewoda dolnośląski na konferencji. Zrócił się do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska o zamontowanie czujek w starorzeczach Odry.
Wojewoda dolnośląski zwołał sztab kryzysowy ze wszystkimi służbami oraz ministrem klimatu i środowiska. Ze Zbiornika Czernica w pobliżu Wrocławia, który łączy się z Odrą, wyłowiono sto kilogramów śniętych ryb.
W zbiornikach przy wrocławskich targowiskach karpie stłoczone są przy dmuchawie z tlenem, wiele ryb jest poranionych. Potem są ładowane do foliowych reklamówek i do tramwaju albo do bagażnika. Bez wody.
Prokurator Paweł Mucha został odwołany z grupy śledczej zajmującej się Odrą. To prokurator z największym stażem i doświadczeniem wśród członków grupy. Jej szefem został śledczy, który jeszcze niedawno był adwokatem.
Zatruta Odra. - Zabójcze dla ryb złote algi mogły trafić do rzeki ze zbiorników przemysłowych wód kopalnianych na Śląsku albo z należącego do KGHM zbiornika Żelazny Most - twierdzą eksperci. Ale ani rządowe służby, ani prokuratura się tym nie przejmują.
Czy w Odrze był mezytylen - chemiczna substancja używana jako rozpuszczalnik? Inspekcja Ochrony Środowiska przekonuje, że nigdy go nie wykryto. Jednak inspektorzy razem z policją kontrolowali wrocławską firmę, która jest dystrybutorem mezytylenu.
Już 4 sierpnia Wody Polskie zaalarmowały marszałka Dolnego Śląska, że Odra jest skażona i należałoby wprowadzić zakaz łowienia ryb. Jednak zakaz połowu został wprowadzony dopiero tydzień później, 11 sierpnia.
Komisja Europejska od lat w unijnych dokumentach - dotyczących oczyszczania ścieków - ostrzega m.in. przed nadmiernym wzrostem alg, "które hamują rozwój innych organizmów".
W Odrze i połączonych z nią zbiornikach wykryto zabójcze dla ryb toksyny, produkowane przez złote algi. Eksperci twierdzą, że te niebezpieczne mikroroganizmy mogły żyć w silnie zasolonych zbiornikach wód przemysłowych, takich jak "Żelazny Most" KGHM-u czy zbiorniki przy górnośląskich kopalniach.
- Jest możliwy połów ryb - ogłosił wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski na piątkowej konferencji. Z ostrożności jednak i braku pełnej wiedzy o życiu biologicznym w Odrze nadal nie można ich zabierać, a niektóre z odcinków Starorzecza nadal nie będą dla wędkarzy dostępne.
Katastrofa ekologiczna Odry zaczęła się w Oławie na Dolnym Śląsku. Ale jeszcze większe rozmiary przybrała dziewięć dni później w Głogowie i dalej na północ od Dolnego Śląska w Lubuskiem i Zachodniopomorskiem.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa przez dwa dni bezskutecznie sugerowało wojewodom ostrzeżenie ludzi przez kontaktem z wodą z Odry. Tymczasem wrocławski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska zasypywany był pytaniami, czy Odra jest bezpieczna.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa dopiero 9 sierpnia od zaniepokojonego obywatela - dowiedziało się, że w Odrze masowo umierają ryby. Tymczasem podległy rządowi Główny Inspektorat Ochrony Środowiska już 3 sierpnia wiedział o podejrzeniach zatrucia Odry.
Zastępca prokuratora okręgowego we Wrocławiu Paweł Nawara jest szefem specjalnego zespołu śledczego, który bada ekologiczną katastrofę na Odrze. Jeszcze cztery lata temu był adwokatem w Opolu. W strukturach prokuratury zrobił błyskawiczną karierę za czasów Zbigniewa Ziobry.
Z dokumentów dolnośląskiego WIOŚ wynika, że już 3 sierpnia rządowe służby miały wiarygodne informacje, że na Odrze doszło do katastrofy ekologicznej na dużą skalę, a rzeką może płynąć toksyczna substancja. Premiera poinformowano tydzień później, a mieszkańców ostrzeżono dopiero po dziewięciu dniach.
Prokurator generalny Zbigniew Ziobro na konferencji prasowej z prokuratorem Krzysztofem Sierakiem i wiceministrem klimatu Jackiem Ozdobą winą za późne działanie służb obarcza wojewodę dolnośląskiego. Informuje też, co zrobiono dotąd w śledztwie w sprawie zatrucia Odry.
Wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski nie widzi błędów w swojej reakcji na ekologiczną katastrofę na Odrze. Nie zgadza się z zarzutami, że działano opieszale, i nie widzi powodów do swojej dymisji. Mówi też, że... nie chciał nadużywać alertu RCB.
Były niemieckie badania stwierdzające obecność rtęci w dopływach i starorzeczach Odry - wynika z komunikatu opublikowanego przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w poniedziałek, 15 sierpnia, po południu. Informację polskie służby dostały w południe. Kilka godzin później "teorię rtęci" premier Mateusz Morawiecki nadal nazywał "fake newsem".
Z Odry wyłowiono już przeszło 40 ton nieżywych ryb - to dane z niedzielnego popołudnia podane na posiedzeniu rządowego sztabu kryzysowego. Wciąż nie wiadomo, co zabiło życie w Odrze.
40 kg martwych ryb wyłowiono w niedzielę 14 sierpnia ze stawu we wrocławskim parku Szczytnickim. Od rana sprzątanie trwa też na zalewie Bajkał w podwrocławskiej gminie Czernica. Tam wyłowiono już 250 kg ryb.
W sobotę 13 sierpnia poznaliśmy pierwsze wyniki badań toksykologicznych siedmiu gatunków ryb z Odry. Kolejne wyniki badań mogą być znane w niedzielę - dowiadujemy się nieoficjalnie. Prokuratura powołała zaś specjalną grupę śledczych.
"Jack-Pol truje", "Oława Miastem Trucicieli Rzeki Odry" - pisały od miesięcy media w Oławie, zamieszczając filmiki, jak do rzeki wpływają szkodliwe ścieki z zakładu papierniczego. Żadna z powiadamianych instytucji nie zareagowała. Aż do teraz.
Już w lipcu pierwsi wędkarze ostrzegali: "W ostatnich dniach obserwowaliśmy śnięcia ryb na rzece Odra, pierwsze pojedyncze przypadki miały miejsce w godzinach wieczornych we wtorek (...). Z każdym dniem zjawisko śnięcia ryb przybiera większą skalę". Tydzień temu, gdy na Dolnym Śląsku wyłowiono 8 ton śniętych ryb, o sprawie rząd informowali Zieloni. Teraz katastrofa ekologiczna obejmuje kilka województw.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.