Wrocławski sąd uchylił decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Łukasza Łągiewki, do której doszło niedługo po brutalnej policyjnej interwencji w sierpniu 2021 r. Prokuratura twierdzi, że Łukasz zmarł z powodu przedawkowania narkotyków. Prawnicy rodziny przekonują, że to nieprawda.
Łukasza Łągiewka zmarł latem 2021 r. po brutalnej interwencji policji. Pełnomocnicy jego rodziny przedstawili w sądzie dowody, że nie mógł umrzeć z powodu przedawkowania kokainy, jak twierdzi prokuratura.
Sejmowa komisja zajmuje się 13 czerwca przypadkami zgonów, do których doszło w związku z interwencjami policjantów. Od 2016 roku tylko na Dolnym Śląsku zmarło tak sześć osób. - Cynizm, brutalność i tragiczne traktowanie rodzin, rodzi poczucie bezsilności - mówiła dr Hanna Machińska, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.
Prokuratura uznała, że nie ma dowodów, że policjanci z Lubina mataczyli w śledztwie dotyczącym śmierci Bartosza Sokołowskiego i umorzyła sprawę. Pełnomocnicy bliskich Bartosza odwołali się do sądu.
Jest akt oskarżenia w sprawie śmiertelnego pobicia obywatela Ukrainy Dmytra Nikiforenki we wrocławskiej izbie wytrzeźwień. Trzej policjanci i dwaj opiekunowie z izby bili mężczyznę pięściami i pałkami, siadali na nim i dusili. Prokuratura oskarża też funkcjonariusza, który się przyglądał, i lekarkę.
Dotąd gdy zatrzymywani umierali po interwencjach policji, prokuratury nie znajdowały winy policjantów. Przełomem są ustalenia po śmierci Mateusza Gerrietza, przyduszonego przez policjantów we Wrocławiu.
Prokuratura Okręgowa w Legnicy umorzyła śledztwo w sprawie śmierci Łukasza Łągiewki, do której doszło w sierpniu 2021 roku po brutalnej policyjnej interwencji. Śledczy uznali, że policjanci swoim zachowaniem nie doprowadzili do zgonu. Pełnomocnicy rodziny zapowiadają zażalenie.
Minął rok od czarnej serii dolnośląskiej policji. W ciągu tygodnia w ubiegłym roku - w związku z policyjnymi interwencjami - zmarły trzy osoby. Żadna z tych spraw nie została wyjaśniona, w każdej wciąż nie ma odpowiedzi na pytanie, czy do śmierci przyczynili się policjanci i sposób, w jaki interweniowali.
Sejmowa komisja debatuje na temat interwencji dolnośląskich policjantów, które zakończyły się śmiercią Dmytra Nikiforenki, Łukasza Łagiewki i Bartosza Sokołowskiego. - Na przykładzie tych traumatycznych, tragicznych zdarzeń musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość - mówił poseł KO Piotr Borys.
Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport dotyczący stosowania środków przymusu bezpośredniego przez policjantów. Skontrolowano też interwencje dolnośląskiej policji, które zakończyły się śmiercią Dmytra Nikiforenki, Łukasza Łągiewki i Bartosza Sokołowskiego.
Znana jest tożsamość mężczyzny, który zmarł miesiąc temu po policyjnej interwencji we Wrocławiu przy ul. Grabiszyńskiej. - Ustaliliśmy, kim jest, miał 34 lata - mówi nam rzecznik opolskiej prokuratury.
Jest śledztwo w sprawie znieważenia zwłok Łukasza Łągiewki, który zmarł w ub. roku po interwencji policjantów. Zdaniem rodziny zmarłego doszło do tego w zakładzie pogrzebowym we Wrocławiu.
Sejmowa komisja spraw wewnętrznych kolejny raz będzie debatować nad sprawą zakończonych śmiercią policyjnych interwencji. Do trzech ubiegłorocznych przypadków doszedł niedawny incydent z ulicy Grabiszyńskiej, z którym związek mają policjanci z komisariatu przy ul. Trzemeskiej.
Przypadki zgonów, związanych z interwencjami dolnośląskich policjantów, badane są w sześciu różnych śledztwach przez prokuratury z całej Polski. Najnowsza sprawa - wszczęta kilka dni temu - dotyczy śmierci nieznanego mężczyzny przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu.
Wrocławska organizacja pozarządowa - Dolnośląskie Centrum Praw Człowieka - zainteresowała się sprawą śmierci przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu. Nieznany mężczyzna został zatrzymany przez świadków rzekomo podczas próby kradzieży samochodu. Przekazany w ręce policji zasłabł, a potem zmarł.
Dolnośląska policja zarzuciła mi, że celowo pominąłem informacje o wstępnych wynikach sekcji zwłok mężczyzny, który zmarł przed tygodniem po interwencji policjantów. Informacje, których wcale mi nie przekazała.
Łukasz Łągiewka, ofiara brutalnej interwencji wrocławskich policjantów, zmarł, bo przedawkował kokainę - takie mają być ustalenia z badań przeprowadzonych na zlecenie prokuratury - dowiedziała się "Wyborcza". Ale rodzina je kwestionuje.
W ostatnich miesiącach mamy na Dolnym Śląsku serię bulwersujących skandali w dolnośląskiej policji. Zdaniem doświadczonych policjantów jest ona skutkiem politycznej decyzji PiS z 2015 roku o pozbyciu się z policji doświadczonych funkcjonariuszy. Tylko dlatego, że karierę zaczynali w PRL-u, w milicji.
Personalne trzęsienie ziemi w dolnośląskiej policji. Odwołani to m.in.: zastępca komendanta wojewódzkiego policji inspektor Krzysztof Noculak i komendant miejski we Wrocławiu Maciej Januszkiewicz.
Prawnicy rodziny Łukasza Łągiewki poskarżyli się Rzecznikowi Praw Obywatelskich oraz Prokuraturze Krajowej. Mają zastrzeżenia co do bezstronności legnickiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie wrocławianina zmarłego kilkanaście godzin po interwencji policji.
"Wyborcza" ujawnia całe nagranie z policyjnej interwencji w mieszkaniu wrocławianina Łukasza Łągiewki. Łącznie z końcowym fragmentem, wyciętym przez policję. Widać na nim szarpaninę, bicie pałką, deptanie.
"Wyborcza" dotarła do tajnego fragmentu nagrania z interwencji policji w mieszkaniu Łukasza Łągiewki, po której zmarł. Nie trwa kilka sekund - jak mówił we wtorek w Sejmie rzecznik policji, ale 1 minutę i 20 sekund. Widać na nim uderzenia pałką teleskopową w mężczyznę przytrzymywanego przez kilku policjantów oraz deptanie go.
Czy wrocławska policja próbowała ukrywać prawdę w sprawie tragicznej w skutkach interwencji wobec Łukasza Łągiewki? W jednym z ważnych dokumentów pojawiły się nieprawdziwe informacje, a policjantka, która powinna zabezpieczyć miejsca zdarzenia i wszelkie ślady, tego nie zrobiła.
Będzie sejmowa debata o czarnym tygodniu dolnośląskiej policji - śmierci trzech osób podczas policyjnych interwencji lub niedługo po nich. Tak zdecydowała we wtorek 12 października Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych po trzygodzinnej dyskusji i dwóch głosowaniach.
Obowiązkiem policji jest informowanie opinii publicznej o swoich działaniach, a nie uprawianie wybiórczej polityki informacyjnej. Policja nie może kłamać i manipulować, tak jak to się dzieje w sprawie śmierci Łukasza Łągiewki.
Nagranie, jak funkcjonariusze brutalnie obezwładniają Łukasza Łągiewkę w jego mieszkaniu we Wrocławiu - dowiedziała się "Wyborcza". Ale tych kilkudziesięciu sekund filmu z policyjnej kamery nie pokazał na konferencji prasowej rzecznik Komendy Głównej Mariusz Ciarka.
Lista nieścisłości, manipulacji i półprawd, przekazywanych przez policję i prokuraturę w sprawach śmierci Bartosza Sokołowskiego i Łukasza Łągiewki, jest długa.
Sejmowa Komisja Spraw Wewnętrznych i Administracji nie zajęła się we wtorek wnioskiem posłów opozycji o to, żeby na posiedzeniu Sejmu szef MSWiA przedstawił informację o czarnej serii w dolnośląskiej policji. Na posiedzenie przyjechali bliscy dwóch z trzech osób zmarłych po policyjnych interwencjach, ale nie pojawił się nikt z ministerstwa ani z Komendy Głównej Policji.
Posłowie opozycji domagali się, żeby szef MSWiA przedstawił Sejmowi informację o tragicznej serii wrocławskiej policji. We wtorek wniosek w tej sprawie miała rozpatrzyć ejmowa Komisja Spraw Wewnętrznych i Administracji, ale nie było to możliwe, bo nie pojawił się nikt z ministerstwa.
Dziennikarz i rzecznik policji są równi wobec prawa. Ale nie dla prokuratury, która bada okoliczności śmierci Łukasza Łągiewki po policyjnej interwencji. Nam odmawia udostępnienia nagrania, rzecznikowi policji podaje na tacy. Pozostaje odwołanie się do Prokuratora Generalnego.
Śmierć Łukasza Łągiewki. Kary dyscyplinarne grożą czterem z sześciu policjantów, którzy interweniowali wobec Łukasza Łągiewki na wrocławskim Psim Polu. Chodzi o funkcjonariuszy, którzy nie przestrzegali przepisów o nagrywaniu interwencji kamerami osobistymi.
W sobotę, 18 września przez Wrocław miał przejść Marsz Milczenia, ale manifestanci zrezygnowali z przejścia ulicami miasta ze względu na ulewny deszcz. Zapowiedzieli jednak, że jeśli sprawy tragicznych śmierci młodych mężczyzn po interwencjach policji we Wrocławiu i Lubinie nie zostaną wyjaśnione, wyjdą na ulice.
W sobotę 18 września przez Wrocław przejdzie marsz milczenia przeciwko brutalności policji. Mieszkańcy domagają się ustąpienia komendanta wojewódzkiego policji ze stanowiska.
Troje ludzi zmarło w ciągu tygodnia po tym, jak interweniowali dolnośląscy policjanci. Co jeszcze musi się stać, by do Komendy Głównej Policji dotarło, że dolnośląski garnizon wymaga drastycznej kuracji?
W zakończonych tragedią interwencjach wrocławskiej policji nie zadziałały kamerki noszone przez policjantów na mundurach. Nie ma nagrań z tego, co wydarzyło się w radiowozie, którym Dmytro Nikiforenko był wieziony na izbę wytrzeźwień. Nie ma też nagrania części interwencji wobec Łukasza Łągiewki, gdy już był w rękach policji.
Prawnicy rodziny zmarłego Łukasza Łągiewki napisali list do rzecznika policji Mariusza Ciarki. Domagają się opublikowania całego filmu, a nie tylko fragmentów z interwencji przy ul. Słonimskiego we Wrocławiu.
Śmierć Łukasza Łągiewki. Policja pokazała film z interwencji przy ulicy Słonimskiego we Wrocławiu. Co ciekawe, kamera policyjna przestała działać, gdy policjanci wpadli do środka.
Rzecznik praw obywatelskich domaga się wyjaśnień od policji i prokuratury w sprawie śmierci Łukasza Łągiewki, do której doszło po interwencji funkcjonariuszy.
"Wyborcza" dotarła do nagrania interwencji policji we Wrocławiu, której efektem była śmierć 29-letniego Łukasza Łągiewki. "Duszę się" - wycharczał na korytarzu pod koniec akcji.
Są nagrania, na których może być widać przynajmniej fragment interwencji wrocławskich policjantów wobec 29-letniego Łukasza Łągiewki. Kilkanaście godzin po niej mężczyzna zmarł.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.