Piątek, godz. 20. Wraz z dwoma strażnikami miejskimi Bogusławem Pyrkiem i Jackiem Wąsaczem udajemy się na 12 godzinny patrol po dzielnicy Stare Miasto i Krzyki we Wrocławiu. Oboje są strażnikami od 24 lat, jak mówią - wiele już widzieli i nie wiele jest w stanie ich zaskoczyć. Po odprawie wsiadamy do oznakowanego radiowozu. Pyrek melduje dyspozytorce gotowość do działania. Chwilę później wpływa pierwsze zgłoszenie -Klatka schodowa, na ul. Powstańców Śląskich. Młodzież przemieszcza się po piętrach i zakłóca spokój mieszkańców- mówi dyspozytorka. Na miejscu okazało się, że młodzież z klatki już uciekła, a jedyny dowód na ich obecność to zanieczyszczona klatka schodowa i butelki po piwie.
fot. Mateusz Czmiel
fot. Mateusz Czmiel
Wsiadamy do samochodu, jedziemy na ul. Szczęśliwą w okolice przedszkola. - Dyrekcja szkoły prosiła o kontrole. Młodzież często spożywa tu alkohol, rozbija butelki i dewastuje mienie - tłumaczy Pyrek. Na miejscu było spokojnie, nie było żadnych osób, chwilę później mieliśmy jechać na ul. Solskiego skontrolować kolejne przedszkole.
fot. Mateusz Czmiel
W połowie drogi zgłasza się dyspozytorka - Pilna interwencja na ul. Białoskórniczej. Pod drzwiami leży bezdomny mężczyzna. Oddycha, prawdopodobnie śpi - przekazuje strażnikom.
Na miejscu pojawiamy się po kilku minutach, osoba zgłaszająca czeka przed blokiem. Na klatce schodowej leży mężczyzna. Ma ok. 50 lat, jest po udarze, mówi bardzo niewyraźnie. Nie jest pijany - Halo, budzimy się. Wszystko w porządku? Coś panu jest? - pyta Pyrek. Mężczyzna wstaje, mówi, że chciał gdzieś się przespać. Do noclegowni nie chce jechać ? Nie może pan tutaj być. Są noclegownie, schroniska dla bezdomnych, proszę się tam udać. - tłumaczy Pyrek. Mężczyzna wychodzi mówiąc, że uda się do innej klatki
Kiedy strażnik przekazał raport dyspozytorce, ta przekazała natychmiast kolejne zgłoszenie - Na ul. Kazimierza Wielkiego kilka pojazdów zostało uwięzionych przez jeden samochód, który zaparkował w niedozwolonym miejscu. W drodze na Kazimierza Wielkiego w radiu słychać relację innego patrolu:
- Bezdomny na klatce przy ul. Jedności Narodowej. Nie chce żadnej pomocy, jest trzeźwy, rano ma sobie pójść.
fot. Mateusz Czmiel
Na Kazimierza Wielkiego zgłoszenie się potwierdza. Wjazd zastawiony został przez białego Fiata Pandę, na nyskich rejestracjach - Samochód jest otwarty. Od kilkudziesięciu minut nikt się nie pojawia. To jakaś kpina, aż muszę zrobić zdjęcie. - mówi jeden z uwięzionych kierowców. Decyzja strażników jest szybka i prosta - Dzwonimy po lawetę. Właściciel otrzyma mandat w wysokości 100 zł, pokryje również koszty wezwania lawety w wysokości 480 zł i 33 zł na każdą rozpoczętą dobę. Po godz. 22 samochód odjeżdża na lawecie - mówi Pyrek
fot. Mateusz Czmiel
Godz. 22:30, skrzyżowanie ul. Jemiołowej i Żelaznej. Mieszkaniec zadzwonił pod 986 informując, o źle zaparkowanym pojeździe. Na miejscu okazało się, że kierowca nie zaciągnął do końca ręcznego i samochód jednym kołem zsunął się z chodnika - Nie stwarza zagrożenia. Nie ma utrudnień w ruchu. - tłumaczy Pyrek.
fot. Mateusz Czmiel
15 minut później pojawiamy się na terenie przedszkola przy ul. Solskiego - Tutaj również dyrekcja prosiła o częste patrole. Młodzież dewastuje mienie, spożywa alkohol i głośno się zachowuje. ? mówi Pyrek.
W okolicach głównego wejścia, głównie przy ławkach widać sporo potłuczonego szkła. W małym parku na terenie szkoły przy stołach do ping-ponga strażnicy dostrzegają dwie postacie. Te na widok strażników zaczynają chować coś po kieszeniach. Trzech piw i soku nie mają gdzie dać, wiedzą, że i tak zostali nakryci.
fot. Mateusz Czmiel
Nastolatkowie dostali upomnienie, mieli opuścić teren szkoły. Nie byli agresywni, tłumaczyli, że nie mieli pojęcia, że za spożywanie alkoholu przy szkole grozi kara. W międzyczasie na plac zabaw wszedł trzeci mężczyzna z czteropakiem -z oddali widząc strażników uciekł. Nastolatkowie twierdzili, że nie wiedzą kto to był.
fot. Mateusz Czmiel
Chwilę przed 23. dyspozytorka przekazuje zgłoszenie, że na ul. Komandorskiej, na tarasie przebywa osoba bezdomna. Na miejscu przed biurem leży mężczyzna. Wypił pół piwa, żeby było mu cieplej. Ma 35 lat, dobrze się czuje, ale nie chce jechać do noclegowni, ani ogrzewalni. - Do tego brudu? Kołchozu? Nigdy w życiu, już wolę spać tutaj. - A nie jest ci zimno?- pyta strażnik. Nie - odparł bezdomny. Strażnicy wytłumaczyli mężczyźnie, że nie powinien przebywać w tym miejscu. - Wiem, ale nie mam się gdzie podziać. Jestem tu półtorej roku. Zawsze rano przychodzi do biura miła pani i prosi, żebym sobie poszedł. Zabieram wtedy swoje rzeczy, sprzątam i odchodzę. - powiedział bezdomny.
Po godz. 23. dyspozytorka przekazuje dwa zgłoszenia od mieszkańców-ul. Stysia. Głośne rozmowy przy alkoholu, zakłócanie ciszy nocnej oraz ul. Joannitów cztery samochody zaparkowane na zakazie, zgłaszającym był przechodzeń.
fot. Mateusz Czmiel
Na ul. Stysia okazało się, że przy ławce faktycznie rozmawiało dwóch mężczyzn, jednakże byli trzeźwi oraz nie zachowywali się głośno. Wizytą strażników byli zaskoczeni. Chwilę później mężczyźni udali się do domu, a my pojechaliśmy na ul. Joannitów. Tam przy budowie dworca PKS naprzeciwko budynku Polskich Kolei Państwowych w niedozwolonym miejscu zaparkowały cztery samochody - W tym miejscu obowiązuje zakaz zatrzymywania się i postoju. Jego zignorowanie grozi odholowaniem pojazdu. - mówi Pyrek. Interwencja zakończyła się odholowaniem wszystkich samochodów. Kiedy samochód marki Audi odjechał na lawecie po pięciu minutach pojawili się jego oburzeni właściciele - Jakim prawem nasz samochód został odholowany? Przecież tam inni też stali w tym miejscu, trzeba było natychmiast wszystkie samochody zabrać, a nie robić to na raty - krzyczała właścicielka pojazdu. Strażnik Wąsacz tłumaczył, że w tym miejscu obowiązuje zakaz parkowania, a laweta po kolejne samochody jest już w drodze. Wytłumaczył również, co należy zrobić, aby odholowany samochód odzyskać.
fot. Mateusz Czmiel
Argumenty strażnika do właścicielki samochodu nie docierały - Przyjechaliśmy ze Stanów Zjednoczonych, a wy robicie wszystko po to, aby utrudnić ludziom życie. Znak powinien stać w innym miejscu!- krzyczy kobieta. Po kilku minutach po pasażerów przyjeżdża znajomy i zawozi ich do siedzimy straży, aby załatwić formalności.
Przed godz. 2 z ul. Joannitów odjechał na lawecie ostatni samochód.
Po godz. 2 strażnicy udają się na krótką przerwę. W międzyczasie wypełniają dokumentację z poprzednich interwencji. Zajmuje mu to sporo czasu. Przed godz. 3 dyspozytorka nawołuje patrol- ul. Klimasa. Nieprawidłowo zaparkowany samochód.
Pojazd zaparkowany jest na strzeżonym osiedlu, przy wiacie osłonowej na śmieci. Nie stwarza on żadnego zagrożenia, ani utrudnień w ruchu. W końcu jest to osiedle- Mieszka tu taki jeden pan, który często zgłasza takie przypadki. A my jesteśmy pomiędzy młotem, a kowadłem. Jak zareagujemy to źle, jak nie zareagujemy to też źle, bo zgłaszający napisze skargę, a my będziemy musieli się tłumaczyć- mówi Wąsacz i dodaje- To taki osiedlowy obserwator, który wyłapuje wszelkie naruszenia prawa i nam je zgłasza. Strażnicy poprosili centralę o przysłanie lawety. Przed godz. 4, kiedy samochód był już w trakcie holowania, z końca osiedla przybiegł właściciel. Nie miał pretensji do strażników, bo wiedział, że stanął na zakazie- Będzie musiał pokryć połowę kosztów holowania, czyli 240 złotych. Zamiast mandatu otrzymał pouczenie.
Po godz. 4 radiowozem patrolowane były ulice- Grabiszyńska, Hallera, Powstańców Śląskich, Kazimierza Wielkiego oraz małe osiedlowe uliczki. Skontrolowano również okolice Synagogi pod Białym Bocianem -nigdzie nie było osób podejrzanych, wszystko było w porządku.
Po godz. 5 zakończyliśmy patrol ze strażnikami. Ich dyżur potrwa do godz. 8. Przed pójściem do domu czekała ich spora biurokracja- Musimy jeszcze wykonać trzy patrole w innych rejonach oraz sporządzić dokumentację. Swoją zmianę skończymy o godz. 8- powiedział Pyrek.
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze