25 grudnia 1975 roku - tę datę przyjmuje się za początek działalności Iron Maiden. Ojcem-założycielem kapeli był basista Steve Harris. Debiutancki koncert zagrali pierwszego maja 1976 roku w Londynie.
Zespól nawiązał współpracę z menedżerem Rodem Smallwoodem. W lutym 1980 roku wydali pierwszego singla, a dwa miesiące później płytę "Iron Maiden" po latach uważaną za jeden z najważniejszych debiutów w historii heavy metalu. Rozpoczęły się trasy z m.in. z Judas Priest i Kiss, wyszły płyty "Killers", "The Number of the Beast" (pierwsza złota płyta zespołu w Stanach Zjednoczonych) i nastąpił zasłużony awans do hardrockowej czołówki. W między czasie prawicowe organizacje amerykańskie oskarżyły Ironów o satanizm, namawiano do bojkotu ich koncertów, palono ich płyty. Oni robili swoje występując na wielkich festiwalach, wydając "Piece of Mind" z hitem "The Trooper" (tak nazywa się piwo wymyślone na cześć zespołu) i "Powerslave" ze suitą "Rime of the Ancient Mariner". Fantastyczna oprawa koncertów, krążek "Somewhere in Time" ze słynnym "Wasted Years" czy kolejny metalowy klasyk, album "Seventh Son of a Seventh Son" na dobre zapewniły im status światowej gwiazdy. "No Prayer for the Dying" i fantastyczny "Fear of the Dark", a potem mroczny "The X Factor" i "Virtual XI" mogły być ostatnimi krążkami zespołu, bo Harris w 1998 roku podjął decyzję o rozwiązaniu formacji.
Tak się nie stało i w 2000 roku ukazał się "Brave New World", trzy lata potem wydali "Dance of Death", a następnie "A Matter of Life and Death". Zagrali pierwsze koncerty w Indiach i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. "The Final Frontier", przedostatni album studyjny, okazał się najlepiej notowaną pozycją w karierze zespołu, a promująca płytę kompozycja "El Dorado" przyniosła im pierwsze w ich karierze Gammy. Obecnie promują najnowszy, szesnasty studyjny krążek "The Book of Souls".
W całej karierze sprzedali ponad 120 mln albumów, na swoim koncie mają około 450 złotych i platynowych płyt. Znani są też ze swojej działalności charytatywnej i tego, że są jednym z najczęściej koncertujących zespołów na świecie.
Wystające zęby, rozświetlone oczodoły bez źrenic, widoczne włókna mięśniowe czy fragmenty kości, wykrzywiona w agresywnym grymasie twarz - oto Eddie, zwany też Eddie the Head, maskotka Iron Maiden. Zaprojektował go brytyjski grafik Derek Riggs, po raz pierwszy oficjalnie Eddie pojawił się w 1980 roku na okładce pierwszego singla zespołu zatytułowanego "Running Free". Stoi w tle, nie widać jego twarzy.
Kilka miesięcy później wyszedł z cienia i zaprezentował się fanom na okładce debiutanckiego albumu grupy. Od tego czasu towarzyszy zespołowi Eddie, w różnych postaciach, pojawiał się na prawie wszystkich okładkach albumów i singli Iron Maiden. Był na nich motocyklistą, faraonem, DJ-em, królem, kosiarzem, kosmitą, pilotem myśliwca, basistą, wokalistą, cyborgiem, pół-diabłem i angielskim żołnierzem z XIX wieku. Walczył z potworem, latał w przestworzach z miotaczem ognia, pozował z karabinem na tle grzyba atomowego, palił telewizory, dusił ludzi, przebijał trójzębem wokalistę Bruce'a Dickinsona, siedział na krześle elektrycznym, był torturowany, grał w kości, płonął, rozkopywał groby... Na plakacie promującym trwające właśnie tournee Eddie trzyma wycięte nożem własne serce. Stał się też stałym elementem koncertowej scenografii: raz jest jako plakat, kiedy indziej jako trójwymiarowa postać, ożywał, "grał" z muzykami. Jednym z pierwszych, który nakładał na siebie strój Eddiego był Rod Smallwood, menedżer grupy.
Przerażający, ale budzący ciekawość - wiele osób sięgnęło po płyty Iron Maiden, bo spodobał im się właśnie ten koleżka z okładki. Dziś to jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów graficznych heavymetalowego świata, podobnie jak samo logo zespołu.
Nie jest tajemnicą, że muzycy Iron Maiden są fanami piłki nożnej. Na okładce albumu "Virtual XI" jest zdjęcie, na którym muzycy pozują niczym piłkarska drużyna przed meczem. Razem z nimi, w strojach piłkarskich, stoją gwiazdy angielskiej piłki, m.in. Paul Gascoigne, Ian Wright, Arsenalu Patrick Vieira i Marc Overmars. W swoim sklepie mają koszulki reprezentacji kilku krajów z naszytym logo kapeli, często w trasie organizują mecze, choćby z dziennikarzami muzycznymi z krajów, w których grają koncerty. Tak było na przykład w 1984 roku, gdy we Wrocławiu, wraz ze swoją ekipą techniczną, zagrali na stadionie na Pilczycach mecz z reprezentacją Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego zasiloną dziennikarzami. Wygrali aż 8:2.
Prym w futbolowej pasji wśród Ironów wiedzie basista Steve Harris. Od dziecka był fanem West Ham United, która grała na Upton Park, zaledwie kilka ulic od jego domu (co ciekawe - jego ojciec i dziadek kibicowali klubowi Leyton Orient). Chciał zostać piłkarzem, trenował w amatorskim klubie Beaumont Youth, w końcu łowca talentów z West Ham go dostrzegł i Harris podpisał umowę z klubem.
Wybrał muzykę, ale na wielu jego gitarach widnieje herb jego ukochanego klubu, na koncertach często występuje z frotkami na nadgarstki w barwach tej drużyny. Z kolei West Ham kilka lat temu na cześć muzyków Iron Maiden wydał limitowaną edycję koszulek meczowych z nazwą zespołu i ich słynną maskotką Eddiem. Zresztą niewiele brakowało, a Harris zostałby współwłaścicielem jednego z piłkarskich klubów na przedmieściach Londynu. Odmówił, bo nie chciał w przypadku niepowodzeń drużyny zwalniać piłkarzy i trenerów.
Maciej Głowacki z Sanctuarium, największego polskiego fanklubu Iron Maiden, z zespołem jest od wczesnych lat 80.: - Jeżdżę za nimi po świecie, byłem na prawie setce koncertów, na urodzinach Harrisa wręczałem mu prezent, leciałem nawet z nimi samolotem. Oni zdecydowanie nie pasują do hasła "sex, drugs and rock'n'roll" - śmieje się wrocławianin. - Oczywiście, że spożywają alkohol, ale to są ilości wręcz nieprzystające do wyobrażeń o życiu metalowców. Właściwie to tylko Paul Di'Anno, który śpiewał w latach 1977-1981 nie pasował do tego modelu. Zresztą przez nadużywanie alkoholu i narkotyków wyleciał z kapeli robiąc miejsce Dickinsonowi.
Być może dzięki temu mało rock'and'rollowemu życiu skład zespołu jest praktycznie niezmienny. Nie licząc początkowych poszukiwań gitarzysty i perkusisty oraz okresu Di'Anno, to w kapeli są praktycznie te same twarze. Są to basista Steve Harris i gitarzysta Dave Murray, chwilę potem pojawili się Dickinson, grający na gitarze Adrian Smith i perkusista Nicko McBrain. Potem do nich dołączył gitarzysta Janick Gers, a Bruce'a na pięć lat zastąpił Blaze Bayley. Po powrocie Dickinsona w 1999 roku skład się nie zmienił. - Taka ilość roszad przez tyle lat istnienia to praktycznie nic, choć były to zmiany znaczące, jak wymiana wokalisty czy dołączenie trzeciego gitarzysty - mówi Głowacki. Jego zdaniem właśnie ta stabilizacja personalna i zdecydowanie mało hulaszczy tryb życia muzyków powodują, że skład nie tylko jest totalnie zgrany, ale też wciąż ma energię godną ich o kilka dekad młodszych kolegów. - Najlepiej widać to na koncertach - dodaje.
Zespół Iron Maiden grał na weselu w Polsce. Nie, to nie jest żart ani żaden niesprawdzony domysł. Brytyjczycy naprawdę zagrali na weselu w Poznaniu w 1984 roku. Działo się to w nieistniejącej już restauracji Adria, lokalu dość ekskluzywnym jak na tamte czasy.
Iron Maiden grał 11 sierpnia 1984 roku w poznańskiej hali Arena w Poznaniu. Nocowali w hotelu Merkury i po koncercie chcieli wypić drinka. Wraz z towarzyszącymi im kilkoma Polakami (wśród nich był dziennikarz muzyczny Roman Rogowiecki) weszli do pierwszego napotkanego lokalu. To była Adria, w której odbywało się wesele, sala była wynajęta. Jednak znanych już wtedy Brytyjczyków wpuszczono, a będący na imprezie weselnicy ze zdumienia przecierali oczy widząc Iron Maiden przy barze. Muzycy zajrzeli na salę, gdzie grała orkiestra, ktoś rzucił żartem, że może oni by zagrali. Chwilę potem na instrumentach kapeli weselnej łoili "Smoke On The Water" Deep Purple i "Tush" zespołu ZZ Top.
Piotr Żmudziński, który wtedy miał wesele w Adrii, nie mógł uwierzyć, że to oni: - Patrzę i myślę: prawdziwi czy przebierańcy? Byli jak z innej bajki, kolorowo ubrani, wyluzowani, sympatyczni - opowiadał kilka lat temu dziennikarkom poznańskiej "Gazety Wyborczej". Muzycy zadedykowali jemu i jego żonie Dorocie jedną z piosenek, dostali owacje, wyszli. Wesele trwało do rana.
Fragment tego występu znalazł się na "Behind the Iron Curtain", dokumencie z trasy koncertowej Ironów z 1984 roku. Film krąży też w internecie.
Bruce Dickinson jest fanem latania do tego stopnia, że pracuje jako pilot pasażerskich Boeingów w brytyjskich liniach lotniczych Astraeus Airlines. Pilotuje też samoloty, którymi przemieszcza się Iron Maiden. Podczas tras koncertowych zorganizowanych w latach 2008-2011 był to Boeing 757-200, teraz jest to o wiele większy model 747-400.
Ten pierwszy miał rozpiętość 38,05 m, długi był na ponad 47 m (zależy od wersji), jego maksymalna masa startowa wynosiła ponad 115 ton. Obecny Ed Force One, bo tak nazywany jest samolot Iron Maiden, to olbrzym o rozpiętości skrzydeł wynoszącej 64,4 m i o długości ponad 70,6 m. Jest wysoki na prawie 20 m, a jego silniki mogą unieść w powietrze prawie czterysta ton. To wariant pasażersko-towarowy, co idealnie nadaje się do przemieszczania się zespołu i całej produkcji pomiędzy kontynentami i większymi miastami. Jednak taki kolos nie wszędzie może wylądować. Wtedy cały sprzęt ląduje w ciężarówkach, ekipa w autobusach, a muzycy w jakimś mniejszym samolocie, którym poruszają się pomiędzy miejscami kolejnych występów. We Wrocławiu Ed Force One się nie pojawi. Na pocieszenie można dodać, że niedługo do sklepów trafi jego model wykonany w skali 1:144.
Odpowiednio pomalowany Ed Force One dzierżawiony jest od Air Atlanta. Jednak nie obyło się bez przygód: 12 marca na lotnisku w Santiago w Chile, podczas tankowania, uszkodzono dwa silniki. Oczywiście trasy nie przerwano, a po dziesięciu dniach zainstalowano nowe silniki, każdy wart około 4 mln dolarów i każdy o wadzie pięciu ton.
"The Book of Souls" to pierwszy w historii formacji podwójny studyjny album. Ukazał się we wrześniu ubiegłego roku. W chwili premiery znalazł się w Polsce i w ponad czterdziestu innych krajach na pierwszym miejscu list sprzedaży. Został już uhonorowany statuetką Golden God Award przyznawaną przez brytyjską edycję czasopisma "Metal Hammer" w kategorii "Album roku" oraz niemieckim Grammy, czyli Echo Musik Prize w kategorii "Najlepszy Album Rock - Artysta Międzynarodowy".
Iron Maiden trasę promującą ten krążek rozpoczął w Stanach Zjednoczonych pod koniec lutego, po dziewiętnastu miesiącach od swojego ostatniego występu na żywo. Do tej pory dali około trzydziestu koncertów w obu Amerykach, trzy w Azji, dwa w Afryce i siedem w Australii i Nowej Zelandii. Od 27 maja są w Europie. W komentarzach muzycy podkreślają, że są głodni kontaktu z publicznością, także z tą wrocławską: - To będzie wspaniałe uczucie wrócić na scenę szczególnie, że nie graliśmy we Wrocławiu od 2003 roku, więc bardzo chcemy zobaczyć naszych fanów tutaj raz jeszcze - mówi wokalista Bruce Dickinson, który jeszcze niedawno zmagał się z rakiem. Do nas przyjadą dwa dni po występie na węgierskim Volt Festiwal i dwa dni przed występem w Pradze. Całą trasę zakończą 4 sierpnia w Niemczech.
Ich występy zyskują entuzjastyczne recenzje. Amerykański portal Noisey.Vice.com pisał, że "muzyka jest ponadczasowa, przekracza wszelkie granice, a bycie częścią publiczności ociera się o doświadczenia religijne". "Gęsia skórka i magiczne chwile. Iron Maiden są mistrzami w swojej dziedzinie" - to portal MetalHammer.de po koncercie w Berlinie.
Gwiazdę supportować będzie amerykański Anthrax. W 1981 roku wśród jego założycieli był gitarzysta Scott Ian, za perkusją zasiadł Charlie Benante i obaj do dziś grają w zespole. W składzie jest basista Frank Bello grający z zaledwie roczną przerwą od 1984 roku i wokalista Joey Belladonna. Ten ostatni tez zaczynał w 1984 roku, ale jego rozstania z kolegami były częstsze. Teraz w barwach Anthraxu występuje od 2010 roku, dwa lata potem do składu doszedł gitarzysta Johnathan Donais.
W latach 80. Anthrax grał jako support Metalliki i Manowar, pierwszą płytę, "Fistful of Metal", wydali w 1984 roku. Już w następnym roku ukazał się "Spreading The Disease", zagrali trasę z Metalliką zakończoną w Holandii w towarzystwie Slayera. Przełomem był krążek "Among The Living" i eksperyment z łączeniem thrash metalu z rapem. Potem Anthrax ruszył na trasę z Iron Maiden, dołączył też do Slayera, Megadeth i Alice In Chains na serię koncertów Clash Of The Titans. Sukcesem był minialbum "Attack Of The Killer B?s" i utwór "Bring The Nois" nagrany z hiphopowym składem Public Enemy. Album "Sound Of The White Noise", utwory do filmów, koncertowy "Live: The Island Years", studyjny "Stomp 442" z udziałem m.in. Dimebaga Darrella z Pantery - to kolejne ważne punkty w ich biografii. Ostatni krążek, "For All Kings", wydali w lutym tego roku. To ten album, jedenasty studyjny album w dyskografii, promować będą we Wrocławiu. Anthrax zaliczany jest - obok takich gwiazd, jak Metallica, Slayer i Megadeth - do tak zwanej wielkiej czwórki thrash metalu. To, że są w doskonałej formie, pokazali choćby w 2013 roku na Przystanku Woodstock.
Jako pierwszy wystąpi na Stadionie zespół The Raven Age, w którym na gitarze gra George Harris, syn basisty Iron Maiden.
Na Stadion dojedziemy autobusami 101, 102, 103, 104 i 128 i tramwajami 31 Plus (trasa Gaj - Stadion - Królewiecka), 10 i 20 w kierunku na Leśnicę oraz 3 i 33 Plus w kierunku Pilczyc. Wsiadając na Dworcu Głównym PKP w pociąg Regio jadący na Głogów, Wołów, Ścinawę lub Zieloną Górę dotrzemy stację Wrocław Stadion. Kursować będą też dodatkowe tramwaje T1 i T2. Będą zaczynać przy Galerii Dominikańskiej, T1 pojedzie przez pl. Jana Pawła II, Legnicką, Milenijną, Pilczycką i Królewiecką, T2 przez Kazimierza Wielkiego, św. Mikołaja, Legnicką, Lotniczą, Kosmonautów i Średzką na Leśnicę. Kursować będą od 17.30 do 20.30 (godzina ostatniego kursu z Galerii Dominikańskiej) co około 20 minut.
Jeśli ktoś przyjedzie autem, to do dyspozycji będzie miał otwarte od godz. 16.30 parkingi zewnętrzne przy ulicach Lotniczej, Królewieckiej, Szczecińskiej i Maślickiej (te dwa przy Autostradowej Obwodnicy Wrocławia) oraz czynny od godz. 17 parking wielopoziomowy Stadionu. Na tym drugim możemy parkować tylko samochody osobowe opłata jednorazowa na czas całego wydarzenia to 30 zł za auto. Na drugim poziomie stadionowego parkingu znajdują się bezpłatne miejsca dla osób niepełnosprawnych. Skorzystać z nich można tylko po okazaniu legitymacji.
Zostawiając pojazd na parkingach zewnętrznych zapłacimy 20 zł za sztukę, autobusy mogą skorzystać z parkingu przy ul. Królewieckiej. Koszt 30 zł za autobus.
Ważne - za parkingi można płacić tylko gotówką.
Przed koncertem ma być w sprzedaży niewielka ilość biletów. Kosztują od 199 do 379 zł. To ostatnie to wersja Golden Circle Early Entrance z wejściem na imprezę przez specjalną bramkę. Można je będzie kupić w kasach Stadionu w sobotę w godz. 12-20 (kasa od ul. Lotniczej) i w niedzielę od godz. 9 (kasy od Lotniczej i Królewieckiej, al. Śląska 1). Otwarcie bramek Stadionu nastąpi o godz. 17. O godz. 18.30 zagra The Raven Age, godzinę potem Anthrax. Gwiazda wieczoru pojawi się o godz. 21.
Tramwaje T1 i T2 będą też odwozić publiczność z koncertu. Pierwszy ruszać będzie z przystanku Stadion Wrocław przy Królewieckiej i Pilczycką, Milenijną, Legnicką, przez pl. Jana Pawła II, Ruską i Kazimierza Wielkiego dojedzie na Rynek. Będzie kursować co około dwie minuty przez około 25 minut po imprezie (od około 23.15). T2 kursować będzie z Leśnicy do Galerii Dominikańskiej przez Średzką, Kosmonautów, Lotniczą, Legnicką, pl. Jana Pawła II, Ruską i Kazimierza Wielkiego. Jeździć będzie co około dwie minuty przez około 35 minut po koncercie (do około godz. 23.10 - odjazdy z Leśnicy).
Autobusowa linia S2 kurs zaczynać będzie na przystanku Stadion Wrocław przy Królewieckiej. Pilczycką, Hutniczą, Lotniczą, Legnicką, Ruską i Kazimierza Wielkiego dojedzie do Rynku. Będzie jeździć co około 2 minuty przez około 25 minut po koncercie. Opłata za przejazd liniami T1, T2 i S2 zarówno w dzień, jak i w nocy to 3 zł (bilet normalny) i 1,50 zł (bilet ulgowy).
Wszystkie komentarze