Przerwa zimowa upłynęła we Wrocławiu nieco inaczej niż wcześniejsze, gdyż pod koniec rundy jesiennej zespół przejął Romuald Szukiełowicz. Ciężkie przygotowania w górach miały zaowocować już w pierwszym meczu wiosny z Wisłą.
Piątkowe spotkanie było szczególne nie tylko ze względu na powrót po długiej przerwie, ale także przez powrót do stolicy Dolnego Śląska Tadeusza Pawłowskiego. Były szkoleniowiec Śląska przejął "Białą Gwiazdę" i już w debiucie stanął naprzeciw swoich byłych podopiecznych.
Specjalnych gości tego wieczora na Stadionie Miejskim we Wrocławiu nie brakowało. Przed spotkaniem swoje największe hity przed wypełniającymi się trybunami zaśpiewała piosenkarka Cleo. A na murawie w wyjściowym składzie WKS-u pojawiło się trzech nowopozyskanych zawodników: Lasha Dvali, Ryota Morioka oraz Andras Gosztonyi.
Pierwszą groźną okazję strzelecką w 17. minucie gry miała Wisła. Po strzale Zdenka Ondraska z bliskiej odległości dobrze instynktownie obronił jednak Mariusz Pawełek. W 33. minucie odpowiedzieli gospodarze. Ryota Marioka nieźle przyjął piłkę i z narożnika pola karnego uderzył wzdłuż dalszego słupka bramki strzeżonej przez Michała Miśkiewicza. Futbolówka o centymetry minęła bramkę gości. W 41. minucie piłka wylądowała w siatce po raz pierwszy. Sędzia jednak nie uznał gola Rafała Boguskiego, który znajdował się na pozycji spalonej.
Początek drugiej połowy znów należał do Wisły. Kolejny raz w kierunku bramki uderzył Boguski i tym razem Śląsk uratowała poprzeczka. Chwilę później po zagraniu Vitalija Balaszowa w dogodnej sytuacji znalazł się Ondrasek, który strzelił obok słupka. W 66. minucie gry znów padła bramka ze spalonego. Tym razem po strzale Toma Hateleya piłkę strącił Kamil Biliński, a do pustej bramki dobił ją Morioka. W odpowiedzi kontratak Wisły rozprowadził Boguski, który zgrał do Balaszowa. Ukrainiec fatalnie spudłował trafiając wprost w Mariusza Pawełka. W 79. minucie nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, bo to podopieczni Szukiełowicza objęli prowadzenie, strzelając pierwszego gola w rundzie wiosennej ekstraklasy (w pierwszym meczu rundy Ruch bezbramkowo zremisował z Zagłębiem - przyp. red.). Po dośrodkowaniu Toma Hateleya piłkę niefortunnie podbił Maciej Sadlok i futbolówka spadła wprost na głowę Tomasza Hołoty, który wpakował ją do siatki.
W ostatnim kwadransie wynik nie uległ już zmianie i Śląsk na inaugurację wiosny sięgnął po ważne trzy punkty. Cieszyć może również fakt, że na Stadionie Miejskim pojawiło się ponad 14 tysięcy widzów, co jest rekordem tego sezonu.